Owszem, konwersja zależy od tego, jak znana jest twoja marka wśród klientów. Ale zdecydowanie ważniejsze jest to, jak sprawnie funkcjonuje twój sklep internetowy. Co ciekawe, sklep może być zaprojektowany według wszelkich obecnie obowiązujących kanonów i mód, w oparciu o popularny stabilny silnik, a i tak może mieć problemy z konwersją. Przyczyny tego mogą być różne – np. z bałagan po stronie magazynu czy zła aktualizacja stanów i cen.
Oto 18 elementów, które powinien posiadać twój ecommerce, by dobrze konwertował i zachęcał do współpracy wydawców:
Nazwy powinny odpowiadać zapytaniom użytkowników i komunikować zastosowanie. Niby to oczywista oczywistość, tymczasem zaskakująco często można trafić na szkolne błędy. Jak choćby wyłączne stosowanie nazw produktów dostarczanych przez producentów.
Obraz wart jest tysiąca słów. Zdjęcia pomagają uzasadnić i przyspieszyć decyzję zakupową. Ale tylko te w dobrej jakości! Pamiętaj też, by było ich sporo i by dokładnie ukazywały twój produkt.
Powinien wyróżniać się w layoucie strony i być łatwy do odnalezienia.
Nawet jeśli wysoka (przy produktach premium), powinna być czytelna (nieukrywana przez małą czcionkę). Z kolei przecena jasno komunikowana nie tylko przekreśleniem starej ceny, ale również informacją, ile „zaoszczędzi” klient.
Im niższe „stany magazynowe”, tym większa chęć zakupu. Utrzymywanie produktów, których nie ma na stanie (nawet jeśli jest uzasadnione przez SEO), bardzo psuje wrażenia zakupowe. Nikt nie chce dodawać produktów do koszyka, żeby przekonać się, że są niedostępne.
Wydawcy zwracają na to ogromną uwagę, rozważając przyłączenie się do programu. Wiadomo, że mały wybór opcji płatności determinuje liczbę transakcji w sklepie.
Wprawdzie prawo gwarantuje 30 dni na zwrot towaru kupionego w Internecie, ale niewiele będzie Cię kosztować przyjęcie polityki akceptowania zwrotów np. do 365 dni. Niby komplikuje to rozliczanie z wydawcami, bo teoretycznie przez rok nie będziesz w stanie wypłacić prowizji za sprzedaż, ale spokojnie: można przyjąć, że kto ma dokonać zwrotu, ten i tak zrobi to w przeciągu miesiąca. Prowizja wypłacona za zwroty, które przytrafią się po okresie rozliczenia z wydawcami będzie twoim kosztem, ale jestem pewna, że zbilansowanym przez większą sprzedaż w wyniku pozytywnego wizerunku.
Najłatwiej jest wyświetlić opis dostarczony przez producenta, ale tak robią wszystkie sklepy. Osobisty, unikalny opis bez wątpienia prędzej przekona klienta do zakupu. Dodatkowo unikniesz ryzyka zduplikowanego contentu w oczach Google’a.
Dobry przykład stanowi Amazon ze swoimi ciągnącymi się w nieskończoność opisami produktów. Amazon wie, co robi – ludzie uwielbiają szczegóły i parametry.
Product feed, zwany również data feed, to plik (zazwyczaj w formie XML lub CSV) zawierający opis i atrybuty produktów dostępnych w ofercie sklepu internetowego. Czy jest niezbędny? Zdecydowanie tak, jeśli chcesz, by informacje o twoich produktach znalazły się w porównywarkach cenowych albo masz zamiar korzystać z reklam Google Product Listing Ads (Google PLA). Zapewne domyślasz się, że jakość udostępnionych w feedzie produktowym danych jest bardzo istotna, a o ich aktualność należy systematycznie dbać. Dzięki nim komunikacja pomiędzy twoim sklepem a wszelkimi platformami, które udostępniają twoje produkty, będzie przebiegać gładko i bez zarzutów. Co ważne, im więcej informacji podasz w data feed, tym bardziej zwiększysz szanse na to, że potencjalny klient znajdzie twoją ofertę.
Szczególnie w odzieżówce, dlatego im lepiej opisana rozmiarówka, tym mniej zwrotów. No i sztucznego zawyżania statystyk sprzedaży przez zjawisko zamawiania wielu sztuk w różnych rozmiarach, żeby poprzymierzać.
Postaraj się jak najlepiej uchwycić go na zdjęciach. Dobrym pomysłem jest ukazanie produktu w świetle naturalnym oraz sztucznym – dociekliwi lub niepewni klienci ucieszą się z możliwości porównania.
To narzędzie, którego niesłusznie obawiają się wydawcy („że transakcje zostaną zawarte poza systemem śledzącym”). W rzeczywistości livechat służy wyłącznie doradzaniu klientom, co zwiększa konwersję (również z afiliacji). Osobiście wprowadziłam livechat w kilku sklepach i w żadnym nie zdarzyło się, żeby choć jedna transakcja przeszła poza systemem.
Np. bezpieczny e-sklep – to jedne z tych elementów strony, na które użytkownik nie zwraca uwagi, dopóki są. Ich obecność mimochodem buduje wiarygodność i zaufanie.
Przedstawianie oferty produktów komplementarnych czy akcesoriów to dziś standard, bez którego trudno myśleć o hulającej sprzedaży. Oczywiście wydawcom również jest na rękę promowanie takiego sklepu, w którym klient zachęcony kupnem namiotu kupi również śpiwór czy matę samopompującą.
Allegro widząc, że planuję kupić sezon pierwszy „House of Cards”, oferuje mi zestaw wszystkich sezonów. Korzyści – jak wyżej…
Konieczność rejestracji przed sfinalizowaniem transakcji nie przynosi niczego dobrego. Zwiększa jedynie liczbę porzuconych koszyków (średnio 25% niedokończonych). Zdaję sobie sprawę z pokusy wymuszania rejestracji, ale to droga donikąd. I na szczęście coraz rzadziej stosowana.